sobota, 19 marca 2016

Zazdrość


-Anakin-
Ciemność otaczała mnie z każdej strony. Nie widzę nic, oprócz małego, niebieskiego światełka. Idę w jego stronę. Jest coraz bliżej. Coś mnie kusi, aby zabrać kryształ ze sobą. Jego intensywne światło pada na moją twarz i lekko oślepia. Moje źrenice rozszerzają się, coraz wyraźniej, dostrzegam każdy mały fragment cuda które zaraz zabiorę. Już wyciągam rękę, już prawie jest mój. Jednak coś powstrzymuje mnie, w ostatniej chwili. Czuję na ramieniu czyjąś rękę. Odwracam się i czuje jej zapach, który drażni moje nozdrza.
           - Nie rób tego -słyszę jej niebiański głos. Jest, taki delikatny. Odwracam się w jej stronę.
           - Czemu? Muszę go mieć. On powinien należeć do mnie -odpowiadam spokojnie. Ona patrzy na mnie ze zdziwieniem, jakby mnie nie poznawała.
           - Kiedyś taki nie byłeś. Zmieniłeś się. Mama była by rozczarowana -popatrzyła na mnie ze smutkiem.
           - Przecież jej tu nie ma -powiedziałem poważnym tonem. Jej oczy zalały się łzami. - Posłuchaj mnie -położyłem jej ręce na ramionach. - połączmy siły. Razem mamy dużą przewagę i nad Sithami i Republiką -dokończyłem.
           - Ty chyba żartujesz -szepnęła. - Ty naprawdę się zmieniłeś. Chyba nie myślisz, że przejdę na ciemną stronę mocy -jej głos nadal był opanowany, lecz drżał.
           - Wiedziałem to od początku. Jesteś zbyt głupia na to -zakpiłem z niej.
           - Nie mów tak! -jej głos przybrał ostrzejszą barwę. - I tak nie uda Ci się tego zrobić! Pokonać może ją tylko ona! -złapała mnie za rękę.
           - Nie prawda! Ja jestem Wybrańcem i to jest moje zadanie! -mój głos również się zmienił. Sięgnąłem po swój miecz.
           - Przestań! Co ty robisz?! -poleciała jej jedna łza po policzku.
           - To, co powinienem zrobić już dawno -ruszyłem w jej kierunku.

Otworzyłem oczy bardzo gwałtownie i wstałem do pozycji siedzącej. Odkryłem kołdrę i poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro. Byłem cały blady, a z mojego czoła spływał pot. Otarłem czoło ręcznikiem. Wszedłem do kabiny prysznicowej. Odkręciłem kran i poczułem jak na moim ciele spływają ciepłe krople wody. Myślałem nad moim snem, czy raczej wizją. W tej sytuacji nie umiałem odróżnić jednego od drugiego. Przyjąłem opcję, że to był tylko zły sen. Ja nie mogłem jej zabić. Ona jest dla mnie bardzo ważna, nawet jeśli już nie żyje. To znaczy, ona żyje, ale nie w realistycznym życiu. Ona żyje tylko w snach, tylko tych, których uzna za godnych. Ja byłem taką osobą.
Wyszedłem z kabiny i ubrałem w moje codzienne szaty. Zadawałem sobie pytanie, czy mógłbym kogoś zdradzić. Rzecz biorąc nigdy nie było takiej sytuacji, ale podejrzewałem, że może się tak stać. Może tą osobą miała być moja... żona, uczennica, mistrz? To mógł być każdy. Nie chciałem nikogo zranić. Każda z tych trzech osób, była dla mnie bardzo ważna.
A może to zazdrość wywołała u mnie ten sen? To było bardzo możliwe. Od kiedy Ahsoka ma kryształ Wybranej, nie mogę się pozbyć zazdrości. Wydaje mi się, że to ja powinienem go nosić, ale jednak moja siostra wybrała kogoś innego. Chciałem jej go zabrać, ale wiedziałem, że mogłoby się to dla niej skończyć źle, bardzo źle. Ale z drugiej strony, jeśli nie uda jej się panować nad mocą, może wyrządzić komuś krzywdę, co nie będzie dla niej do zniesienia.
W dłuższej chwili zastanawiania się co wywołało u mnie, ten straszny sen, poszedłem się przejść. Nie chciałem siedzieć tak dłużej, ponieważ w końcu popadłbym w depresję. Szedłem najdłuższym korytarzem świątyni. Nie miałem nic do roboty, ponieważ Ahsoka leżała w szpitalu chora, a nie miałem innego ucznia do nadzorowania, więc nic innego mi nie pozostało jak pójście do mistrza Yody. Zawsze pomagał mi w takich sytuacjach.
Zapukałem do drzwi. Po kilku sekundach usłyszałem zachrypnięty głos który pozwolił mi wejść do środka.
- Witaj, młody Skywalkerze, usiądź -wskazał na kanapę sąsiadującą obok okna.
- Mistrzu Yoda, zawsze mi pomagałeś w takich sprawach, więc pomyślałem, że i teraz mi pomożesz. Dzisiaj miałem, sen, albo wizję, na temat mojej siostry. Chciałem zabrać kryształ Wybranej, a ona mnie powstrzymała. Potem ze złości ją... zabiłem -opowiedziałem wszystko.
          - Hm... poważna to sprawa może być. Musisz uważać. Na ciemną stronę mocy przeciągnąć chcą cię Sithowie. Skoro widziałeś kryształ padawana twojego, musisz uważać na nią. Ciemna strona mocy w świątyni jest. Ktoś zdradził, lecz kto, nie wie nikt -poradził mi.
          - Czy, ten ktoś może zagrażać Ahsoce? -spytałem z zaniepokojeniem.
          - Tego w stanie powiedzieć nie jestem. Wiemy jednak, że Wybranej kryształ przybył i to jest cel jego -zamkną oczy.
          -Czy możemy, coś zrobić, aby ją uchronić? -spytałem z nadzieją w oczach.
          - Niestety nie. Walka sama stoczyć musi. Nic zrobić w tej sytuacji nie możemy.
          - Wybacz mistrzu, ale ja już pójdę. Muszę sprawdzić co z Ahsoką -wstałem, ukłoniłem się, po czym wyszedłem z sali.
                Poszedłem do sali medycznej, gdzie leżała moja uczennica. Teraz bałem się o nią jeszcze bardziej. Ktoś zdradził Zakon i przeszedł na ciemną stronę mocy. Muszę teraz na nią uważać. Nie mogę pozwolić, aby zabrali jej kryształ, ponieważ może skończyć się to źle. Bez niego jest słaba i tak naprawdę nie do życia. W najgorszej ostateczności... mogła umrzeć.
Usiadłem obok śpiącej togrutanki i założyłem jej na szyję medalion, który zapomniałem jej oddać. Zaświecił się, a ona natychmiastowo otworzyła oczy. Widać było, że musiała mieć go przy sobie, ponieważ była wtedy silna.

-Obi-Wan-
Ciemność otaczała mnie z każdej strony. W mojej głowie pojawiały się obrazy z przeszłości. Nie umiałem określić gdzie jestem .Odczuwałem wielką chęć wrócenia do tego co było.
Usłyszałem szmer. Odwróciłem się gwałtownie.
          - Spokojnie Obi-Wanie -usłyszałem bardzo dobrze znany mi głos. Koreaa? Co ty tu robisz? -spytałem nadal szukając rudowłosej dziewczyny.
          - Obi-Wanie, ja nadal żyję i nigdy nie umrę. Nie zostawię moich bliskich. Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego -pojawiła się przed moimi oczami. Była ubrana w czarne szaty , które miała na sobie w dniu śmierci.
          - Zamieniam się w słuch -w jej oczach było widać zmartwienie, a zarazem nadzieję.
          - Wybrałam Ahsokę na Wybraną. Ktoś próbuje zabrać jej medalion. I tak się stanie. Każdy będzie oskarżać o to mojego brata. Wież mi na słowo, że to nie on. Trzymaj jego stronę. Nie mogę nic na to poradzić, ponieważ przeznaczenie musi się wypełnić -wyjaśniła problem. 
          -Rozumiem, ale dlaczego wybrałaś Ahsokę? Czy to nie powinien być Anakin? -spytałem zdziwiony.
          - Nie. Ahsoka ma w sobie iskrę, która pozwoli jej pokonać Luze. Anakin jest Wybrańcem. Ale jego zadaniem jest zaprowadzenie równowagi mocy w galaktyce -wytłumaczyła.
          - No dobrze, ale co z Ahsoką ? Mam nadzieję, że nie umrze.
          -  Nie dopuszczę do tego. Uwierz mi -zapewniła mnie. - Musisz już iść. A i... dostałeś pociskiem w brzuch, więc się nie zdziw jak się obudzisz. Do widzenia, Obi-Wanie -pożegnała się.

               Obudziłem się bardzo gwałtownie. Poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu. Kiedy się obejrzałem, zobaczyłem piękną, niebiańską, zniewalającą urodą kobietę. Miała piękne długie,blond włosy, piękne, duże, niebieskie oczy, piękne, różowe usta. To była jego potajemna wybranka- Satine Kryze, księżna Mandalory. Wyznał jej miłość kilka tygodni temu kiedy przyjechała na audiencji, u senator Padme. Był to dla niej duży szok i odeszła bez słowa.
          - Satine, co ty robisz? -spytałem podnosząc się. Niestety nie było mi dane wstać, ponieważ w pewnym momencie zabolały mnie żebra. 
          - Przestań, masz połamane żebra -przygwoździła mnie do łóżka. - Wróciłam do ciebie. Chyba nie myślałeś, że zostawię miłości mojego życia -uśmiechnęła się do mnie. Z uśmiechem na twarzy wyglądała jeszcze piękniej. 
          - Wiedziałem, że mnie nie zostawisz -odwzajemniłem uśmiech.
          - Pójdę po lekarza. Muszą cie zbadać -powiedziała i wstała z krzesła.
          - Nie, zostań ze mną -złapałem ja za rękę. 
               Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i ponownie usiadła obok mnie. 

-Mina-
               Ciągle myślałam nad tym przystojnym blondynem, na którego wpadłam, na korytarzu. Rozważałam jego propozycję. W sumie, to fajnie było wyrwać się gdzieś po za mury świątyni. Ale z drugiej strony, trochę obawiałam się reakcji mojego mistrza. On miał dość stanowcze zdanie, w tym temacie. Chciał, abym skupił się tylko na treningach. To było zbyt męczące jak dla mnie. Na przykład taka Ahsoka, na treningach. Razem z Anakinem, bardzo świetnie się bawią, a ja? Ha. Ja tylko walczyłam z głupim manekinem i byłam ciągle krytykowana. To nie było fer. 
                Po dłuższym czasie zastanowienia, wzięłam karteczkę do ręki  i wyszłam z pokoju. Skierowałam się w stronę pokoju 306. Numer mojego pokoju to 777, więc miałam długą drogę przed sobą. Świątynia, to największy budynek na Courusant. 
                Byłam pod jego drzwiami. Zastanowiłam się jeszcze chwilę nad swoją decyzją. W końcu zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach ujrzałam chłopaka. 
          - No, witaj księżniczko -uśmiechną się.  

                                                                                                                                                                   
Dobra kochani! 
Czy sen Anakina, to wizja? 
Czy miłość Satine i Obi-Wana przeżyje? 
Czy Minie podjęła słuszną decyzję?
Czy Ahsoce uda się zapanować nad mocą?
Dedyk dla:
Magdy! 
NMBZW!     

5 komentarzy:

  1. *pewnie znowu myślisz: Tak głupia męda znowu tu przylazła i będzie mi wytykać błędy*
    Hej!
    Pierwszy fragment jest definitywnie moim faworytem! Ten sen ^^ boski. Jednak można się pogubić. W ostatnim zdaniu snu miałam wrażenie, że Anakin chce zabić Sokę, a nie Koreaa. Ale to może być tylko moje złudzenie.
    Wg mnie Annie nie powinien lecieć od razu do Yody... Gdyby zachował to w sercu to byłaby cegiełka do jego Dark Side, którą widzimy w śnie ^^ (i jeszcze w dodatku jako człowiek) No, ale to twój wybór.
    Teraz drobna uwaga co do dialogów. Zapisujesz je poprawnie, ale:
    " - Wybacz mistrzu, ale ja już pójdę. Muszę sprawdzić co z Ahsoką -wstałem, ukłoniłem się, po czym wyszedłem z sali. " - między myślnikiem a następnym wyrazem powinien być odstęp.
    " - Wybacz mistrzu, ale ja już pójdę. Muszę sprawdzić co z Ahsoką - wstałem, ukłoniłem się, po czym wyszedłem z sali. "
    Podoba mi się pomysł siostry Anakina ** Definitywnie. I jest to jeszcze Nina Dobrev - jedna z moich ulubionych aktorek. I grała Elenę w Pamiętnikach Wampirów (które kocham)
    I uwielbiam Satine i Obi-Wana ^^ A jeszcze jak Anakin rozmawiał z Kenobim o niej w windzie w jedym odcinku Clone Wars... To było boskie. Annie ^^
    Ja się zgadzam z tym, że to Annie jest Wybrańcem - ze wszystkich stron! Ale nie martw się Skywalker, dla mnie jesteś ;*
    Na dzisiaj tyle.
    May the Force be with You!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny ten sen Anakina mnie powalił, tu do niczego się nie doczepie.
    Ja sądzę że Soka poradzi sobie z tą mocą, ta dziewczyna stawi czoła wszystkim wyzwaniom, ale mam nadzieję że nic głupiego nie zrobi.
    Miłość Obi-wana i Satine przetrwa ja to czuję.A co do Miny to ja sądzę, że podjęła dobrą decyzje, w końcu to on jej dał kartkę z numerem pokoju i ją zaprosił więc to nie jest nic złego, że ona do niego poszła.
    Poza tym rozdział odjazdowy!!!!:D:D
    Czekam na nexta i NMBZW

    OdpowiedzUsuń
  3. Anakin po Dark Side! Nie! Ani, jesteś Jedi, jesteś dobry, nie!
    Obi-Wan i Satine! Spoczko para z nich. Ale i tak najlepsze są uwagi Anakina co do nich.
    Anakin ma siostrę! Od matki czy Mocy? Ahsoka do radę i będzie wszystko fajnie, a Anakin ty jej nie zazdrość, bo to droga Sithów nie Jedi jest. Kurczaki zaraz mi tu wyjdą nauki Yody do adeptów. :D
    Rozdział super, czekam nn.
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
  4. Yey! Obi-Wan!!! Dzięki za dedyk ;* I od razu widzę, że mój komentarz będzie mega nieposkładany xd.
    W każdym razie suuuuuuper że Obi-Wan ma miłość swojego życia! Czyli to nie ja *mruga oczkami* ;) No dobra. W każdym razie suuuuuuper! (razy 30 xd) Obitine musi żyć!!! Wstawiaj, wstawiaj! Czekam na następnyyyyyy
    NMBZT!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Dzięki za dedyk pod poprzednią notką, niestety ja się nie wyrobiłam w czasie i nie miałam jak przeczytać. Teraz jednak jestem i muszę przyznać, że ten rozdział wypadł zadziwiająco dobrze. Okropnie podoba mi się pomysł z Koreą (?), no omg po prostu super! Dodałaś zadziwiającą nutkę tajemniczości.
    Obi-Wan i Satine... pierwszy raz chyba spotykam bloga, że on ma swoją ukochaną.
    Aha i jeszcze plus za niezłe opisanie snu Anakina, a w szczególności pierwszego akapitu.
    Z błędów nie wyłapałam niczego, ale nieszczególnie zwracałam na nie uwagę, bo matma na mnie czeka...
    Jedna, drobna uwaga - "Moc" piszemy z dużej litery, ponieważ jest traktowane jak bóstwo. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń