-Ahsoka-
Dlaczego znowu nic nie widzę? Czyżbym jednak umarła? Nie umiem odpowiedzieć na te pytania. Kiedy głowię się nad odpowiedzią, oślepia mnie duży blask ogniska. Znowu w tej okropnej jaskini. Jednak, coś mi tu nie pasuje. Nie ma Koreii. To dobrze, czy źle? Mam zacząć się martwić?
Podchodzę do ściany, aby dotknąć kryształów. Dotykam ich ostrych czubków. Dochodzę do największego kryształu i czuję jak coś mnie do niego ciągnie. Wyciągam rękę i czuję pod palcami, bardzo gładką powierzchnię. Nie wiem kiedy, ale przed oczami widzę moją kochaną, nieznośną rodzinę. Bawię się z moimi siostrami, rodzice siedzą na tarasie, a brat bawi się z kolegami. Nie pamiętam tego momentu. Nagle, piękne, niebieskie, czyste niebo, spowijają ciemne, ponure chmury, z błyskawicami. Zaczyna padać deszcz. Z lasu wyłania się zakapturzona postać. Trzyma w ręku cylinder miecza. Podchodzi do moich bliskich. Rodzice wołają moje rodzeństwo do domu. Kim, potyka się i nie jest w stanie wstać. Podbiega do niej ojciec, aby pomóc jej wstać, a ciemna sylwetka jest coraz bliżej. Czerwona klinga przecina ich na pół. Matka płacze i zamyka drzwi balkonowe. Postać rusza w ich stronę. Biegną po schodach w dół, do piwnicy. Kiedy myślą, że są cali i bezpieczni, lekko uchylają się drzwi. Dorosła togrutanka podchodzi, aby zamknąć drzwi, ale niestety, czyjaś ręka łapie ją za gardło. Dzieci nie wiedzą co się dzieje. Widzą tylko cień na ścianie, upadającej matki i człowieka, którego nie znają. Siedzą bardzo cicho, skulone w grupę. Po dłuższej ciszy, jak grom z jasnego nieba, do spiżarki wparowuje nieznany im człowiek. Dusi wszystkich, oprócz, jednej, małej, zapłakanej togrutanki. To ja. Wyciąga do niej rękę. Zabiera ją na dwór i wsiada z nią na statek.
Nie wiem co się dzieje. Otwieram oczy i widzę odbicie w krysztale. Czy to ja byłam tą małą dziewczynką? Czy to był Sith? Nie umiałam odpowiedzieć i byłam ciekawa co stanie się ze mną dalej. Przykładam rękę jeszcze raz. Jestem na statku. Stoję przed jakąś postacią, siedzącą na wielkim fotelu.
- Witaj, mała Ahsoko - słyszę jego ochrypły głos.
- Mam na imię Fulcrum, nie Ahsoka - mówię z oburzeniem.
- Od dziś nazywasz się Ahsoka. Wiesz co oznacza to imię? - wstaje z siedzenia, a ja kręcę główką. - Imię Ahsoka noszą tylko osoby godne. Ty jesteś taką osobą. Twoje nowe imię oznacza chciwość, władzę, pychę, oburzenie, nienawiść do dobra. Wiesz na kogo się nadajesz? -podszedł do mnie.
- Na kogo? -pytam podejrzliwe.
- Na Sitha. Sith, to najpotężniejsza osoba, w całej galaktyce. Złożysz miecz - pokazuje mi swój czerwony miecz świetlny. - taki jak ten. Jego czerwona klinga będzie krwista. Będziesz walczyć nim, do końca życia - unosi ręce do góry. - No to co? Zgadzasz się? -spytał z wielką nadzieją.
- Dobrze -zgadzam się.
Otwieram oczy, bo nie mogę dłużej na to patrzeć. Czy to jest prawda, że mam na imię Fulcrum, a nie Ahsoka? Czy Sithowie zabili moją rodzinę? Czy... jestem Sithem?
Obudziłam się i podniosłam do pozycji siedzącej. Obok mnie siedział zmartwiony Anakin. Położył mi rękę na ramieniu i spojrzał pytającym wzrokiem. Znowu położyłam się na łóżku i zakryłam oczy dłońmi.
- Wszystko w porządku? - spytał mnie niepokojąco.
- Nie - powiedziałam wprost.
- Co tym razem ci się przyśniło?
- Muszę ci mówić? - spytałam z nadzieją, że obejdzie się bez tego.
- Tak - odpowiedział stanowczo.
- Ja, nie wiem, czy to była wizja, czy tylko głupi sen - zaczęłam opowiadać. - Mistrzu... czy ja mam na imię Fulcrum? -spytałam podejrzliwie. Miałam nadzieję, że powie mi prawdę.
- Ahsoko... ja nie jestem pewny, ale... masz ponoć za sobą, bardzo długą historię. Mistrz Plo, powinien coś wiedzieć - spojrzał na mnie ze smutkiem. - Mistrz Yoda, wiedział, że kiedyś to odkryjesz - dodał.
- Jak to?! - zaczęłam się awanturować. - Ukrywaliście to przede mną przez szesnaście lat?! - oburzyłam się.
- Ahsoko, mistrz Yoda mówił, że to dla twojego dobra. Ciemna strona mocy, kusiłaby cię jeszcze bardziej - wytłumaczył.
- Jak to jeszcze bardziej?
- No, bo... Koreaa, to... moja siostra. Miała wybrać tego, kto jest najbardziej kuszony, przez ciemną stronę mocy - spuścił wzrok.
- Muszę porozmawiać z mistrzem Plo - zeszłam z łóżka i skierowałam się w kierunku drzwi. Kątem oka, zerknęłam na Anakina. Było widać, że coś go martwi, ale co?
- Wszystko w porządku? - spytał mnie niepokojąco.
- Nie - powiedziałam wprost.
- Co tym razem ci się przyśniło?
- Muszę ci mówić? - spytałam z nadzieją, że obejdzie się bez tego.
- Tak - odpowiedział stanowczo.
- Ja, nie wiem, czy to była wizja, czy tylko głupi sen - zaczęłam opowiadać. - Mistrzu... czy ja mam na imię Fulcrum? -spytałam podejrzliwie. Miałam nadzieję, że powie mi prawdę.
- Ahsoko... ja nie jestem pewny, ale... masz ponoć za sobą, bardzo długą historię. Mistrz Plo, powinien coś wiedzieć - spojrzał na mnie ze smutkiem. - Mistrz Yoda, wiedział, że kiedyś to odkryjesz - dodał.
- Jak to?! - zaczęłam się awanturować. - Ukrywaliście to przede mną przez szesnaście lat?! - oburzyłam się.
- Ahsoko, mistrz Yoda mówił, że to dla twojego dobra. Ciemna strona mocy, kusiłaby cię jeszcze bardziej - wytłumaczył.
- Jak to jeszcze bardziej?
- No, bo... Koreaa, to... moja siostra. Miała wybrać tego, kto jest najbardziej kuszony, przez ciemną stronę mocy - spuścił wzrok.
- Muszę porozmawiać z mistrzem Plo - zeszłam z łóżka i skierowałam się w kierunku drzwi. Kątem oka, zerknęłam na Anakina. Było widać, że coś go martwi, ale co?
-Mina-
Siedziałam u niego na łóżku. Patrzyliśmy się na siebie przez jakieś pięć minut.
- Kto jest twoim mistrzem? - spytałam wstając z łóżka.
- Nie mam mistrza -odpowiedział.
- Jak to nie masz mistrza? - zdziwiłam się.
- Po prostu - uśmiechnął się.
- Wiesz co, ja muszę już iść - wtrąciłam szybko. Szczerze mówiąc, trochę się go przestraszyłam. Jego uśmiech, był taki, złowieszczy.
- Nigdzie nie pójdziesz - złapał mnie za rękę gwałtownie, a potem nastała ciemność.